top of page
*   *   *

Złotokapturzaste klony
radują oko słońcem.
Brzozy zastygłe w bezruchu
czekają na wiatr,
by zakołysać się
w rytmie sonatiny.
Opadające liście układają mozaiki
na grobach,
trawie
ziemi.
Niskie jesienne słońce
kłuje ostrymi promieniami.
Przymykam powieki.
Idę przed siebie,
na wyczucie.
Otwieram oczy -
widzę
złociste iskry zachodzącego słońca.
 
Po deszczu
 Z korony brzozy wybiegła tęcza.
Szerokim łukiem pomknęła
na drugą stronę ulicy.
Zatrzymała się.
Zaczęła grać ze słońcem w chowanego.
Dobrze się schowała.
Już jej nie widać.
bottom of page